27 Nov 2008

Opowiadanie pt. SAAM

Zobaczyłam Go, w pierwszm dniu mojej pracy.Nie moglam nie zauwazyc.Niebotycznie wysoki, szczupły z ogromnymi oczami i przepieknymi białymi jak śnieg równiutkimi zębami ukazującymi się w szczerym dla wszystkich, uśmiechu.Jego posągową postać zwieńczała ogromna, skórzana, balonowa czapa z maleńkim daszkiem i wielokolorową rozetą na górze. Nosił ją stale. Spod jej brzegów nie wyslizgiwał się żaden włos albo jedynie nie można ich było zauważyc.Były bowiem tak niespotykanie hebanowo czarne jak skóra Saama.

Był sprzątaczem . Moje przedsiębiorstwo do zadań porzadkowych angażuje firmy zewnętrzne.Jest to spora grupa srzątaczy, ktorej Saam w jakiś tajemny, nieodgadniony przeze mnie sposob przewodził.Poruszał sie zawsze dlugim posuwistym jednostajnym krokiem, swoją zwykłą pracę wykonywał dokładnie, celebrując każdy ruch.Najciekawszym dla mnie było to, że buntując sie na niesubordynację Niemców w selekcjonowaniu odpadków, gdy nie pomagały jego cierpliwe tłumaczenia, potrafił pojść do szefa i odgórnie uzgodnić wzmożenie dyscypliny w tym względzie.Gdy któryś ze współpracownikow nadal mieszał odpadki, to Saam mu kosza nie opróżniał.Tak nakazywała mu jego afrykańska duma.

Często spotykaliśmy się w tym samym busie.I czasem, nie wiedziec czemu , zaczynał mnie zagadywać ściśle wg murzyńskiej obyczajowości pytając o męża , dzieci i zdrowie rodziny.Jak mi poźniej wyjasnil, w ten sposob należy powitac każdego obcego i znajomego napotkanego w czasie ziemskiej wędrowki. A po wysluchaniu odpowiedzi lub zwierzeń na pytany temat mowilo sie na ogół o słońcu. Nasze wspolne podróże autobusowe trwały ok 10 min. chyba, że miał próbę. Wtedy , ku mojemu zadowoleniu jechaliśmy razem o wiele dłużej. Wysłuchiwalam ciekawych opowieści powoli przenosząc się w jego afrykański gorący świat. Pochodził z Gambii.I mimo, że wiele lat temu musiał uciekac stamtąd pieszo przemierzając tysiące kilometrow, poźniej jakąś łodzią przez Morze Śródziemne to jednak wraca do swojej Gambii raz w roku biorac trzy miesiące urolpu. Mówil mi zawsze:

Afryka jest wielka a Gambia jest jedna. Jest najpiekniejsza!

Trafił do Niemiec.Założył rodzinę.Ale jego szcześciem najwiekszym była muzyka.Powołał tutaj grupe i gra Regge przewodnicząc jej na perkusji w swoim klubie w Essen.Jego potężna czapa kryje ..........dredy! Długie do pasa. Wg afrykańskich wierzeń posiadanie dredów jest demonstracją pewnej postawy np mogą oznaczać wędrowca i jeżeli ktoś decyduje sią na ich posiadanie pokazuje rownież siłę charakteru a pozbycie sie ich może byc oznaką poddania sie a raczej tchórzostwa.Dlatego Saam nosi swoja czapę. Tak mi oto tłumaczył jeden jedyny raz :

Nie wszyscy zaslugują, żeby jego dredy zobaczć.

Dziś Saam już z nami nie pracuje.Uniesiony dumą obniożonej stawki zwolnił się. Czasem widuję Go w busie. Podaje mi rękę na powitanie, obdarza swoim wspaniałym usmiechem, zapytuje o zdrowie moje, męża i rodziny........

Czasem sobie porozmawiamy przez naszą dziesięciominutową emigrancką drogę..........

Wszyscyśmy bracia.

No comments: