1 Dec 2008

Opowiadanie pt. DWIE DZIEWCZYNKI - opowieść Św. Mikołaja

Świety Mikołaj bardzo lubi rozdawać prezenty.Ale najlepszym jego darem są opowiadania i baśnie, które pozostawia jako najtrwalsze z nich.Lubi przeto gromadzić wszystkie dzieci wokół siebie i patrzeć w ich zaciekawione minki.Oto jedna z jego tegorocznych gawęd:

Dawno, dawno temu, w pewnej wiosce za siedmioma rzekami , za burymi lasami posrod wzgórz żyli sobie Babcinka i Dziadzius. Żyli sobie w starym, duzym domu, ktory mial pewnie z 200 lat i mocno juz skrzypialy w nim drzwi i drewniana podloga. Hodowali zwierzątka pożyteczne, uprawiali swoje pola rozsiane pomiędzy wzgórzami. Praca na roli byla bardzo ciężka dla Babcinki i Dziadziusia bo ziemia usiana byla białymi kamieniami, ktore trzeba bylo wybierać gołymi rękami i zanosić na wskazane onegdaj przez Pana tych ziem miejsca, czesto dość odlegle od samych pól.Ale Babcinka i Dziadzius kochali swoje pola i nie zrażali sie trudnosciami bo wielkim szczęsciem dla nich było móc słuchać śpiewu skowroneczków, cykania świerszczykow, igraszek z polnymi pieskami, ktore nazywano tutaj reczkami, od zabawnego glosu, jaki wydawaly owe pieski z siebie.

Mieli oni mala wnuczke, ktora mieszkala w duzym miescie, ale że byla bardzo chorowita, to lekarze zalecali aby dziewczynka jak najwięcej zażywala wiejskiego powietrza.Rodzicom dziewczynki taki wywczas bez dziecka też był na rękę, bo w codziennej pogoni za pieniądzem trudno im bylo znaleźć dla małego, wrażliwego dziecka czas.

Wnuczka miala na imie LILI.

Jak tez lekarze zalecili tak i rodzice przywozili mala Lili do Babcinki i Dziadziusia. Lili biegala, szukając zajęcia na pola, gdzie czasem, gdy prace Babcinki sie przedlużały, zasypiała pod miedzą z kolysanką pasikoników i ptaków albo bawila sie z kotkiem i pieskiem w domu, albo śpiewala wedrując po duzym ogrodzie. Babcinka i Dziadzius nie pozwalali Lili oddalac sie od domu samej:

-Nigdy nie chodź sama w pola albo do lasu, bo cię moze porwac i zaczarowac Duch Zlej Kobiety.

-A skad ten duch sie bierze tutaj? - wypytywala dziadkow Lili

- Nieopodal jest góra Buczyna, ktorą przeciez dobrze znasz!

-Tak, pamietam, bylam tam kiedys na wedrowce z Tatusiem i Mamusia, ale tam nie bylo, żadnego ducha - odparla zaciekawiona Lili.

- Bo nie bylas sama - tlumaczyla Babcinka.

- To na tej górze mieszka duch zlej kobiety? - wypytywala dziewczynka

- Nie wiadomo wlasciwie czy w rudnym dole na Buczynie mieszka ten zly duch - wyjasnila spiesznie Babcinka - ale idz juz spac, bo pozno a my musimy sie jeszcze z Dziadziusiem przygotowac, bo jutro zaczynają się wielkie żniwa i mieszkancy calej wsi idą w pole.A ty będziesz pilnowała domu.

Ale mala Lili dlugo nie mogla zasnac zaciekawiona opowiescia Babcinki ale tez i przerazona ową calodzienną samotnoscią w tym wielkim , starym, skrzypiacym domu. No i ten ZLY DUCH!!

Rankiem, obudzona glosną krzataniną pobiegla Lili do dziadkow, żeby dowiedziec się czegos wiecej o Duchu Zlej Kobiety ale oni juz byli przygotowani do drogi i nie mieli czasu na rozmowy. Babcinka wziąwszy dziewczynkę za raczkę , pokazywala, gdzie na brzegu gorącego jeszcze pieca stoją dymiace slodko racuchy z jabluszkami na obiad i herbatka z suszonymi owockami do picia i gdzie pod talerzykiem chlebek ukrojony na sniadanie.

- To ja dzisiaj na pewno nie moge z wami w pole iść? - zapytala zamartwiona Lili.

- Dzisiaj bedziesz pierwszy raz , jak osoba dorosla strzegła domu i obejscia.Po sniadaniu przyjdzie do ciebie kuzyneczka Elzunia, ktora tez nie moze pojsc w pole i bedziecie sie bawily , razem zjecie racuszki a pod wieczor wrocimy i zaprowadzimy Elzunię do domu. Tylko pamietaj, Lili, nie otwieraj nikomu drzwi. Zwierzatka sa nakarmione i pozamykane, wiec nie musisz na dwor wychodzic - przestrzegli Dziadkowie i pojechali furka w pola.

Lili poczatkowo bylo smutno, ale na mysl, ze bedzie mogla pobawic sie aż caly dzien z Elzunią wrocił jej dobry humor. Po sniadaniu szybko przygotowala swoje laleczki, rozne szmatki, z ktorych moze cos dla lalek uszyja wspolnie.

Poukładała wszystko na stole pod oknem i czekala na Elzunie. Gdy kuzynke zobaczyla w oknie , bardzio się ucieszyla,ze nie bedzie sie czuc osamotniona w tym wielkim, starym domu, wpuscila ja szybko , zaryglowala na wszelkie zamki drzwi. Czas mijal, dziewczynki po zjedzeniu racuszkow przeniosly sie na wielki tapczan w ostatnim pokoju pod scianą, bo mozna tam bylo urządzić wiecej ciekawych miejsc do zabawy i bylo wygodniej.Gdy tak siedzialy sobie i smialy sie do siebie i swoich lalek uslyszaly jakoby na piętrze ktos bawil sie pilką:

- Bum, bum.....bum.....i kululululu - slyszaly jak jakas tajemna pilka uderza w skrzypiacą podlogę.

Dziewczynki zamarły z przerażenia. Spojrzaly na siebie w bezruchu i cicho nasluchiwaly, co bedzie dalej. No bo skad male dziewczynki mogly wiedziec co robić!?. Nagle Elzunia zaczela cicho plakac:

- Ja chce do domu - szeptala cicho pochlipujac.

Lili szybko wymyslila, ze okno pokoju, w ktorym siedzą nie jest przecież wysoko, i moze uda im sie wyjsc przez nie na zewnątrz.

- Ale co z przestroga Babcinki, zebym z domu nie wychodzila? - pomyslala.

-Elzuniu,uspokój sie, nie placz. Ja pomoge ci wydostac sie z tego domu a ty biegnij potem co sil w nogach w pola i powiadom kogoś z rodziny albo sąsiadow. Ja musze tutaj zostac, bo tak przyrzeklam Babcince.

Elżuni nie w głowie było szukanie pomocy.Bala sie Ducha Złej Kobiety i wolała znaleźć sie szybko w swoim pokoju

Lili otworzyla ostanie okno, przytrzymujac kuzyneczke i przychylając gałęzie starego bzu opierajacego sie o sciany domu pomogla jej wydostac sie na zewnatrz. Sama zas cichutko przeszla do kuchni, otworzyla jedną z szuflad wyciągneła najwiekszy nóż, jaki zdolala utrzymac w rączce i skradajac sie poszla na gore , do pokoju z ktorego dochodzily oddglosy zabawy pilką.Mimo, ze byla przeciez mala i lekka jednak potracila glosno skrzypiace drzwi. W tym momencie odglosy ustaly. Zrobila sie grobowa cisza.

Lili powoli i bardzo rozwaznie uchylila ostatnie drzwi i....................

Na srodku ostatniego pomieszczenia w promieniach popoludniowego slonca stala dziewczynka podobna do niej samej ,ubrana w dluga suknię z blyszczącymi haftami.Jej dlugie wlosy otulaly drobną, milą twarzyczkę.

-Kim jestes? Jak sie tutaj dostalas? - zapytala buńczucznie Lili.

- Mieszkam w rudnym dole na gorze Buczyna. Nie pamietam swojego imienia, bo mieszkam tam sama z dwoma czarnymi rumakami, ktore, gdy wies pustoszeje wywozą mnie w czarnej karocy z blotnistego, glebokiego dolu na swiat.

- To jakas fantazja - stwierdzila rezolutnie Lili,- Jak mozna mieszkać w błotnistym dole?

- Ja jednak mieszkam i czuję się samotna, więc jak tylko mogę to wychodzę na swiat szukajac innych dzieci do zabawy lub rozmowy. Kiedys dawno dawno temu zmarl moj tatus, ktory byl wlascicielem tych wszystkich pieknych ziem wokol i mamusia wyszla za maz po raz drugi.Ale ojczym nie byl dla mnie dobry. On nie byl dla nikogo dobry. Nie pozwalal mi sie z nikim bawic az kiedys potajemnie przed mamusia zabral mnie kareta do dalekiego klasztoru ze szkola dla panien.Gdy przejezdzalismy przez pola lezyce pod gora Buczyna to zatrzymal sie, bo nie podobala mu sie praca chlopow i zaczal na nich krzyczec. Krzyczal i krzyczal zoraz glosniej az sie konie wystraszyly i poniosly mnie wraz z karoca na ta gore, pedzily obok rudnych dolow, z ktorych onegdaj wydobywano rude zelaza, a przy najwiekszym i najglebszym dole kolo u karety sie zlamalo i obsunelismy sie do glebokiego bagna. Konie rżały, ja krzyczalam ale nikt nas nie slyszal.Zanurzylam sie w glebiny rudnego blota wraz z konmi, karetą i calym ekwipunkiem. Tafla blotna sie wyrównala i nastala cisza. Moja mamusia wpadla w rozpacz i tak dlugo chodzila po okolicznych polach i lasach wypatrujac mnie miedzy dziecmi z wioski az w koncu zmarla z wycienczenia.Slyszalam, ze jej duch zaczepia do dzisiaj samotne dzieci mysylac, ze to jej corka moze.A ja czuje sie taka opuszczona i samotna jak ty, Lili.

Oj, pozwol mi pozwol zostac z Toba na tym Bożym Świecie. Może mamusia mnie znajdzie i bedziemy nareszcie szczesliwe a rodzice i dziadkowie przestaną wreszcie straszyc dzieci Duchem Zlej Kobiety.

- Ale, co ja powiem dziadkom, gdzie ja cię ukryję? - zapytala Lili.

Dziewczynka w haftowanej sukience wyciagneła z kieszeni maleńką cynową szkatułkę i podala ją Lili.

- Tutaj sie ukryję, a gdy bedziesz sie czula osamotniona to uchylisz nieco wieczka i pojawię się znowu aby dodawac ci otuchy. Sama zas bede czekac na moja mamusię. Gdy ona się znajdzie to obie odejdziemy nie strasząc juz nikogo i nie zabierając ci czasu juz więcej.

I Lili sie zgodziła.

- Wlasciwie, to dorosli i tak zbyt wiele czasu dla nas dzieci nie maja, goniac gdzies bez przerwy za swoimi, dorosłymi sprawami - pomyslała sobie.

Dziewczynki bawily sie jeszcze trochę a gdy posłyszały rwetest nadchodzących żniwiarzy, Lili uchyliła wieczko skrzyneczki i patrzyła, jak jej przyjaciółka zamienia sie w skrzącą gwiazdkami pajeczynkę i chowa do srodka.

Zmęczeni dorosli nie zauważyli nawet, ze Elżuni juz dawno z Lili nie bylo w domu. Nie zwracali uwagi, ze Lili bardzo chcialaby z nimi porozmawiac.

Jak tylko ogarneli sie jako tako, nakarmili zwierzeta, to zaraz poszli spac. Jutro bowiem czekał ich kolejny, ciężki dzien pracy.

Ale Lili nie obawiała sie juz, ze zostanie sama w domu.Miała przecież swoją najwierniejszą przyjaciółkę.

Babcinka i Dziadzius dawno juz odeszli. Duch Złej Kobiety przestal zaczepiac dzieci krecące sie bez opieki po okolicy, bo pewnej mroźnej grudniowej nocy mama odnalazła swoją zagubioną córeczkę.Lili spotykala sie jednak ze swoja dziewczynką w haftowanej sukience a to, gdy czuły się osamotnione w dlugie jesienne wieczory, a to w noc Św Mikolaja, Noc Wigilijną albo Noworoczną.Bawily sie wtedy, smialy, snuly opowiesci, ktore przemienialy sie w sny.............

Każdej zimy, odkąd dziewczynka w haftowanej sukience odnalazła swoja mamusię ktoś na Buczynowej Gorze dba aby byl zawsze miekki śnieg dla dziecięcych sanek i nart, aby Rudny Dół zamarzał grubym lodem dla dziecięcych łyżew a gdy śnieg nie chce jeszcze spaść to ubiera górę w liliowe kwiaty:



Mala cynowa szkatulka, w ktorej chowala sie zaczarowana dziewczynka przetrwala do dzisiaj.Od czestego uchylania wieczka urwal sie maly cypelek a od czestego chowania w tajemnych miejscach odlamala sie nozka. Czerwony aksamit, w ktorym zasypiala zakleta w pajeczynke dziewczynka tez sie troche wytarl. Ale dorosla juz Lili trzyma ją w najtajniejszym z tajnych miejsc.Może przyda sie choc jeszcze raz w zyciu?!

No comments: