17 Nov 2008

Opowiadanie pt.PHEROMONFALLE - czyli walka z importem z Chin

To bylo chyba w lutym tego roku.Obiecalam sobie, ze tej niedzieli pospie dluzej, bo ostatnio zbyt wczesne wstawanie doprowadzalo mnie do ruiny a wzmagalo nadmiar nerwowosci.Okolo godziny szosmej rano czyli w niedzielny srodek nocy - widze we snie jakies tanczace rece z kastanietami rytmicznie stukajacymi w charakterystyczny takt.Ten wysniony rytm porwal mnie na rowne nogi bo okazal sie byc rytmem z jawy.poszlam ci ja za tym realnie juz niehiszpanskim odglosem i ujrzalam ......... mojego meza w obsuwajacej sie nieerotycznie pizamie , skaczacego w pozie pajaca po pokoju , klaszczacego co rusz nad swoja glowa . Ocho!! Chyba nareszcie poszedl on po rozum do tej glowy i rozpoczol ruchowa walke z podnoszacym sie poziomem wagi i cholesterolu!! Tylko dlaczego do cholery wlasnie wtedy, gdy ja, sterana zyciem kobieta oznajmiam wszem i wobec, ze CHCE SIE WYSPAC JAK CZLOWIEK DO " w samo poludnie " !!!

Malzonek ujrzawszy osobe swojej zony w drzwiach, zatrzymal sie na krotko i z imeptem godnym swojej osoby zaczol wykrzykiwac:

- No zobacz co tu sie porobilo!! Skad tu tyle TEGO lata?

Jego krzyk obudzil mnie na dobre i w szarzejacej rzeczywistosi niedzielnego poranka zaczelam dostrzegac w powietrzu fruwajace robaczki.Grupy robaczkow! Stada robaczkow!! Bezowo srebrzystych takich jakis mole przypominajacych.

-Ale takie ilosci moli na raz i o tej porze roku?- powiedzialam ze zdziwieniem

Po chwili zobaczylam, jak po suficie pelzaja z rownym do mezowskiego impetem od okna w kierunku zyrandola, w rownych rzadkach owadzie larwy, po czym na srodku sufitu, dokladnie nad naszym stolem zwijaja sie w koleczka i zastygaja.......

No i zrobilo sie po niedzieli. Zaczelam sprawdzac wszystkie katy, mezowskie zbiory, spizarenke kuchenna, szafy.Poszlam na strych i do piwnicy. Nic, ani sladu po molach, kokonach larwach i zniszczeniach przez nie wyrzadzonych.

No coz ......pocwiczylismy jeszcze wieczorem wspolnie pajacowa yoge bo sie robaczki lubily uaktywniac wieczorami przed telewizorem.Cwiczylismy i cwiczylismy tak sobie przez kilka tygodni nie majac pojecia, jak zapanowac nad zjawiskiem.

Po kilku tygodniach gazety napisaly po zbadaniu okolicznosci, ze oto jestesmy swiadkami inwazji przeroznych chinskich robali, ktore zaczynaja atakowac Europe, jak jakies mutanty.Zzeraja wszystko co popadnie, sa odporne na stosowane dotad w Europie srodki anty.

Nasze udomowione mole obserwowalismy kilka miesiecy.Uwielbialy swieze powietrze w przeciwienstwie do europejskich ilekroc bowiem wietrzylismy mieszkanie, albo np latem siedzielismy przy stale otwartych oknach, to fruwaly sobie z zadowoleniem wokol nas. Poniewaz tych europejskich jest , jak slyszalam wiele rodzajow totez po usmiercaniu zbieralam te owady, ogladalam pod lupa i porownywalam ze zdjeciami i opisami w internecie.Te " chinskie " upolowane u nas w domu mialy w swoim wygladzie elementy kazdego mola z EU z osobna. No i nie wiedzialam czym wlasciwie sie zywia, bo zadnych szkod nie zauwazalismy.Jedynie denerwowaly swoim masowym fruwaniem nad glowami. W polowie lata pojawily sie w sklepach pulapki na mole - Pheromonfalle, ktore zawieszone wabia dojrzale osobniki meskie do swojego wnetrza i tam je unieszkodliwiaja na zawsze.Osamotnione i niezaplodnione samice przysiadaja czasem ze smutkiem tu i owdzie i gina w rozpaczy nie pozostawiajac juz w zakamarkach owocow molej milosci.

Nie pisalabym o tym wszystkim, bo chyba moja osobista walka z efektami swiatowej globalizacji odniosla dobry skutek gdyby nie wczorajszy telefon od sasiada Manfreda mieszkajacego na drugim koncu miasta:

-" Jeronie, dzioucha, jo jus w tych Nimcach widziol wszystko, nawet fioletowe biedronki ale tego co moja kobita dzisiok rano wyprowiala udowajac pajaca i lotajac choby gupio po wohnzimmrze za stadami Motow ( moli ) jesce nikaj.......Mos cos na to?

No comments: