3 Jul 2009

Opowiadanie pt.KULE BELE

Ten kolejny, upalny, lipcowy wieczór był dla Starszego Posterunkowego Czesia wyjątkowo spokojny.Siedział na ławeczce pobliskiego parkingu rozkoszując się cieniem młodej lipy z odchyloną w tył głowy służbową czapką. Zza rozpostartych okien komisariatu dobiegał miarowy, powolny stuk maszyny do pisania. To Młodszy Posterunkowy, szczawik jeden, ćwiczył się w obsłudze tego urządzenia. " Palce se musi wyrobić, no nie " pomyślał posterunkowy Czesio i wyciągnąwszy przed siebie nogi zatopił się w swoich przysypiających myślach.Szczęściem dzisiejszej służby był brak polecenia ze strony komendanta Suchego na kolejny patrol po okolicy.Przydział benzyny się kończył. Limit mandatów wystawionych w tym miesiącu znacznie przekroczył planowaną kwotę. Sierżant Bożenka uwielbiała polować w ich starym polonezie na nieprzystosowane pojazdy przyjeżdżające po towar do pobliskiej, prywatnej rzeźni. Posterunkowy Czesiu mógł więc sobie spokojnie służbę przetrwać pod lipą.Poloneza i tak nie trzeba było wyprowadzać z garażu.A kolejny przylot zagraniczny LOT zaplanował na 21.30
Pani Halinka zrobiła sobie właśnie przerwę na papierosa na ławeczce pod budynkiem głównym od strony płyty.Tam też było troche cienia. Roboty miała jak zwykle dużo. No bo to i catering przygotować, popielnice hali głównej opróżnić, przetrzeć zapalcowane drzwi wejściowe.
Raptem, gdzieś z daleka usłyszeć można było przybliżający się dość szybko, rozpaczliwie donośny, sygnał policyjnego radiowozu. Lecz najpierw, jedyną drogą dojazdową do Międzynarodowego Lotniska w Icach przemknął niczym strzała samochód osobowy kombi. Zatrzymał się z piskiem opon przed wysoką siatką ogrodzenia oddzielającego płytę lotniska od trawnika i parkingu. Jakiś młody mężczyzna wyskoczył gwałtownie zza kierownicy, dwoma susami przebiegł trawę, jeszcze szybciej pokonał ogrodzenie i tyle go widzieli policjanci z dojeżdżającego właśnie radiowozu.
Jeden z funkcjonariuszy otworzył energicznie drzwi samochodu,w jedenj ręce trzymając telefon a drugą sięgając do kabury, podbiegł najpierw do kombika, pozaglądał przez szyby a następnie podszedł do ogrodzenia........uciekiniera ani śladu. Drugi funkcjonariusz był już przy opuszczonym pojeździe i przygotowywał notes aby sprządzić notatkę........
" Ścigany samochód koloru zgnitej zieleni, marki Volkswagen Omega combi, prawdopodobnie skradziony, zamiast stacyjki sterczące dwa druty w dwu kolorach......"
Starszy Posterunkowy Czesiu z głową opuszczoną na służbowe piersi, podtrzymując równowagę korpusu założonymi pod pachy ramionami, słyszał tylko w półśnie piosenkę kosów, które tej wiosny założyły tu, na tej lipie, gniazdo i odchowały młode. Lubiał obserwować ptaki a dzisiaj ich śpiew dobiegał do niego coraz głośniej,głośniej, glosniej........
- Czeeeeesiek!!!! - wołała biegnąc i wycierając ręce w służbowy fartuch, Halinka.
- Czeeeeeeeeesieeeek!!!
- Cooooooooo? - ocknał się Starszy Posterunkowy .
- Złodziej ci przez płytę uuucieeekaaa!!!!
- Cooooooooooooo? - wrzasnął, tym razem już stojący na nogach, Czesiu
- Złodziej ci przez płytę ucieka!!! Tam już są jakies gliny ino że obce. Weź no wóz i jedź tam.
Starszy Posterunkowy udał się zdecydowanym krokiem do garażu, wyjątkowo sprytnie otworzył zamek starych wrót i usiłował zapalić radiowóz.Nic z tego.Ani drgnie.
- Młody! - zawołał przez okno posterunku - chodź no tu i pchnij! Ale prędko!
Co dwóch to nie jeden. Udało się i policyjne auto popyrkało sobie na płytę, a potem wzdłuż, nieco szybciej i szybciej, już zagrzane. Głowa Czesia w czapce nadal przesuniętej do tyłu co rusz obracała się to w lewo to w prawo, to w stronę krzaków to w stronę lasu....

Młodszy posterunkowy pozostał na posterunku, bo a nuż ktoś wyższy rangą zadzwoni, sprawdzi, co robią. Bo a nuż jakiś problem wyskoczy komuś ze wsi i trza zadziałać. Dyżur przy telefonie musi być a na dyżurze można się przecież , dla dobra sprawy, uczyć pisać na maszynie. To baaardzo przydatna umiejętność.
Nazajutrz w służbowym raporcie, który dostał do przeczytania Komendant Suchy, stało jasno i wyraźnie:
" Radiowóz policyjny, podległy tej samej Komendzie co lotniskowy komisariat, ścigał samochód marki Volkswagen Omega combi, koloru zgnitej zieleni, który nie zatrzymał się na wezwanie rutynowej kontroli drogowej. Samochód ten zmierzał drogą przez wieś Ice, która prowadziła do lotniska, o czym policjanci w radiowozie nie wiedzieli. Nie wiedzieli również, że na lotnisku jest komisariat policji, ani też nie otrzymali numeru telefonu na ten komisariat. Mężczyzny szczupłego, średniego wzrostu, włosy czarne, który prowadził uciekający samochód, mimo usilnych starań nie odnaleziono...."
Dzisiejszy dzień, kolejny dzień, utrudnionej upałami, pracowitej służby, snuł się leniwie. Pocieszeniem był lekki wiaterek , przywiewający od strony płyty zapach siana. Kilka dni temu komendant Suchy wydał przecież miejscowemu rolnikowi pozwolenie na wjazd na płytę lotniska z kosą i z grabiami i na rowerze.Ale na wjazd po siano, będzie musiał ów człowiek prosić o inne pozwolenie. Pozwolenie na pojazd czterokołowy, zaprzęgowy i konia oraz grabie.

PS. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.

2 Jul 2009

Permanentny brak czasu.

Tegoroczna, tropikalna pogoda w NRW nie usposabia ani buńczucznie ani melancholijnie. Zmuszam się do pracy nad swoim niemieckim. Plany mam rozległe w tym temacie, że ho, ho!!. Wgralam nowa wersję ( 10,0 ) Opery. Śmiga , az miło. Brak jej jedynie wersji niemieckiej , o polskiej nie wspominając. Ale cóż . Szlify w angielskim też się przydadzą. Dzisiaj muszę zaliczyć Urząd d/s Obcokrajowców. Europa Wschodnia jest nadal na tym samym piętrze, co pozostale państwa nieuprzemysłowione.Trzeba swoje odsiedzieć.Bo na tym piętrze najwięcej nierozumiejących, których urzędnicy dłużej niz innych obsługują. Mam nadzieję, że bedzie to moja ostatnia wizyta w tym miejscu. Jeszcze silniejszą nadzieje ma moj mąż, który jako dodatek zabezpieczajacy musiał mi zwykle towarzyszyć.Jako domniemane przeze mnie potwierdzenie, że ożenił sie ze mną dobrowolnie.