14 Feb 2009

Dwa opowiadania pt.DUET

KOBIETA Z BILETEM WOLNEJ JAZDY - opowiadanie pierwsze

"Wspaniałe jest szczęście:

trwałe i silne,

delikatne i kruche,

promieniujące i drogocenne -

jak kryształki śniegu,

które w słońcu świecą"

"Ty moje szczęście, ty mój ptaszku ukochany, ćwierkający do mnie przez telefon. Przesyłam Tobie kartkę z taką krótką strofką o szczęściu. Jestem pewny tego, że jesteśmy i będziemy ze sobą szczęśliwi.Ich liebe Dich....."

Schowała kiedyś tą kartkę do ulubionej książki, którą przywiozła ze sobą z Polski jak największy skarb, niosący nadzieję na odmianę.

Jego monotonny choć ustabilizowany żywot przerwała nagła śmierć żony.Pozostała mu na wychowaniu jedyna, dojrzewająca córka.Czuł się bezradny, opuszczony, samotny ze swoimi codziennymi problemami, które do tej pory pozostawiał do rozwiązania żonie.Czasem w myślach wściekał się na nią:

Jak ona mogła go tak zostawić!?

Czemu nie dbała o siebie, nie chodziła do lekarzy?

Jak mogła dopuścić, żeby w jej łonie rozwinął się guz wielkosci główki niemowlęcia?Nie mógł pojąć, dlaczego tu, w Niemczech, w państwie o najlepszym systemie zdrowotnym na świecie ona tak bardzo bagatelizowała swoje zdrowie? Nienawidził ją za to, że jego, troskliwego i zapobiegliwego męża tak lekkomyślnie opuściła zostawiwszy mu z lekceważeniem, na głowie wszystkie życiowe problemy i nieustanną, drobiazgową pielęgnację grobu, za którą nie będzie przecież dodatkowo płacił specjalistycznej firmie.

Och, jakże czuł się samotny!

Pewnej bezsennej nocy snuł wspomnienia z dzieciństwa przypominając matczyne opowiadania o starej, ojczystej ziemi pozostawionej gdzieś w dzisiejszej Polsce............

- Tak, Polka! To będzie doskonały wybór - wykrzyknął spontanicznie, sam siebie zaskakując tą nagłą , emocjonalną, nocną reakcją.

Rankiem, nie myśląc już o tym, że raptem tydzień upłynął od pogrzebu, wyszukal numer telefonu do biura matrymonialnego, dysponującego ofertami z Polski i porozmawiał z pochodzącym z Polski znajomym z pracy, prosząc o pomoc.

Bardzo szybko przysłano mu trzy oferty ze zdjęciami z biura a kolega podał adres swojej rodziny w Polsce. Wielce go ucieszył taki obrót sprawy:

- Może Coś się znajdzie!! Tak, Polka - mruczał pod nosem.Taka będzie najlepsza - Polki są posłuszne i pracowite. Zanim nauczy się języka, o ile w ogóle, zanim się usamodzielni upłynie wiele lat......Będzie robić co ja chcę i jak chcę!Te myśli nie opuszczały go przez najbliższe dwa miesiące, pozostale do wyjazdu.

Urlop spędził intensywnie. Spotykał się ze wszystkimi kobietami, które podsuwano mu jako potencjalne kandydatki, aż w końcu ujrzał ją!Od razu zdecydował:

- Ta bedzie w sam raz.

Była ładna, skromna. Jeszcze młoda - pomyślał nawet o potomstwie, mimo że piećdziesiątkę skończył już jakiś czas temu. Robił wszystko co mógł, żeby tą kobietę do siebie skłonić gdy zauważal, że się wacha. Zostawił jej sporą sumę pieniędzy, wiedząc, że musi załatwić wiele spraw, zanim do niego przyjedzie. Dzwonił codziennie i sięgając do znanych , niemieckich poetow,codziennie wysyłał kartki wierszowane prosząc uprzednio kolegę z pracy o ich tlumaczenie.Liczył dni do ich pierwszego spotkania w Niemczech.

Przyjechała.

Natychmiast, jakby bał się, że mu ucieknie pozostawiając go sam na sam ze straconym czasem, złożył dokumenty do Urzędu Stanu Cywilnego. Na ślub czekali dwa miesiące. Zabierał ją na wycieczki, obrzucał prezentami, zaskakiwał śniadaniami do łóżka.....

Ślub wszystko w nim odmienił. Gdy tylko nie odpowiadała mu jej samowola w sprzątaniu, przestawianiu drobnych mebli czy przedmiotów, podnosił krzyk.Awanturował się, gdy natychmiast po powrocie z pracy nie zastawał nakrytego do posiłku stołu i gotowych do podania potraw lub na pranie zrobione w nieodpowiednim dniu.

Nie interesowała go wcale albo mile łechtała jej przerażona mina. Podniecał go jej strach. Nie pozwalał jej wychodzić z domu nie pozostawiając wejściowego klucza i telefonując do niej kilkakrotnie w ciągu dnia.Nie życzył sobie aby zbyt często wydzwaniała do rodziny w Polsce a krzykiem przerywał te rozmowy, które trwały dlużej niz pięć minut.Nie umiała do niego podejść właściwie, żeby poprosić o zakup jakichś drobiazgów do ubrania.

- Przerabiaj sobie na mniejsze to, co pozostało po mojej żonie albo noś te rzeczy, które na mnie są za małe - wykrzykiwał.

Codzienne zakupy robił sam.Nigdy też nie dawał jej pieniędzy.Nie pozwalał nosić jej torebki, ani tej, którą z sobą przywiozła ani też nie kupował jej innej uznając, że te elementy nie będą jej potrzebne. Po kilku miesiącach zorganizował jej pracę fizyczną przy obsłudze najgorszej maszyny, jaką posiadało przedsiębiorstwo, w którym zajmował wysoką pozycję i odtąd stale miał ją na oku. Nie zezwalał na zalożenie konta w banku a jedyną wartościową rzeczą, jaką mogła mieć przy sobie była karta abonamentowa na przejazdy. Uważał, że jest dla niej dobry. We wszystkie święta składał jej życzenia i czule całował. Czasem kupowal skromny bukiet kwiatów, który mogła podziwiać wstawiony w modny wazon na stole. Nie rozczulał się nad nią i nie zastanawiał, że chodzi smutna. Czasem zwracał się do niej

- Kochanie -

Kiedyś do Polski posłal jej przecież kartkę z fragmentem wiersza:

" Wunderbar ist das Glück:

Fest und stark, zart und zerbrechlich,

strahlend und Kostbar-

wie Eiskristalle,

die in der Sonne leüchten!"

Wszystko jest takie oczywiste.



DAMA Z KSIĄŻKĄ - opowiadanie drugie

Ruchomymi schodami jechali milcząc na ostatnie piętro księgarni.Gdy dotarli, przyspieszyła kroku i nie oglądając się na nikogo, pewna siebie podeszła do jednej z półek w dziale beletrystycznym. Odprowadzał ją ciepłym wzrokiem patrząc na jej dostojną postać . Widział, jak jej wzrok badawczo przesuwa sie po jednym z rzędow książek , zatrzymuje się uspokojony i zastyga na moment w zastanowieniu.Usmiechnęła się subtelnie i delikatnie pieszcząc palcami wysunęła jeden z woluminów, zniżyla głowę, jakby modląc się nad jego kartami.

Ach, jakże on ją kochał!

Byli małżeństwem od ponad dwudziestu lat a jego umysł nadal szalał z rozkoszy na samą myśl o tej pięknej kobiecie.Pełna sukcesów, choć całkowicie absorbująca adwokacka kariera pochłaniala jego czas i wdzięczny był tej zjawiskowej kobiecie, że zechciała być jego żoną. Wdzięczny, że zawsze, gdy późnymi wieczorami wracał do obszernego, wygodnego domu czekała na niego tak samo zachwycająca i elegancka jak w dniu , w którym ujrzał ją po raz pierwszy.Jego życie wypełnione było bez reszty spotkaniami z klientami, współpracownikami, uczestniczeniem w rozprawach sądowych czy zawodowych kolacjach przeciągających się często do późna.A ona zawsze na niego czekała otaczając się jedynie coraz intensywniej pęczniejącą biblioteką.Niewiele rozmawiali i nie wychodzili razem ani też nikogo nie gościli w swoim domu. Pozostawiał jej do dyspozycji sporą sumę pieniędzy nigdy nie rozliczając z wydatków. Pragnął, żeby o siebie dbała.Rankami pozostawiał ją spiącą a wieczorami spoglądał, jak wytwornie ubrana, z doskonałym makijażem i wypielęgnowanymi palcami, pozdrawiając go tylko z daleka oddaje się całkowicie, ekstatycznie kolejnej lekturze. Wydawało mu się, że jej odzienie lub nastrój wyrażany nieustannym milczeniem bądź tajemniczo iskrzącymi oczami i mocniej falującą piersią ma nie tyle związek z czytanymi książkami co z jej delikatną naturą i małomownością.

Zwykle ulegal jej prośbom i przywoził ją do największej i najlepiej w mieście zaopatrzonej księgarni.Wjeżdżał z nią na ostatnie piętro by zostawiać samą i obserwować jak wnika w ten świat nie żegnawszy się ni słowem, milcząca, piękna, ukochana.

Dziś patrzył na jej smukłą postać. Patrzył, jak długim, lekkim krokiem, w lakierowanych butach na delikatnych, podobnych jej nogom obcasach idzie bezszelestnie po miekkiej wykładzinie w kierunku pustej kanapy, na maleńki stoliczek odkłada wybraną książkę.Odkłada ostrożnie, jakby bojąc się urazić.

Osuwa z ramion sięgający łydek płaszcz ukazując swoje piękne kształty podkreślone jedwabną, liliową suknią. Widział jak zasiada zakładając nogę na nogę lekkim, pelnym erotyzmu ruchem, jak przerzuca długie, lśniące perłowo włosy w tył zgrabnej głowy podkreślonej delikatnie migocącym w świetle złotem lańcuszka. Patrzył, na jej ręce dotykające lekko opuszkami powierzchnie stron lub przesuwające się po nich całą powierzchnią jakby przygotowując, oswajając kolejne kartki. Patrzył na jej piękne , niebieskie oczy iskrzące czytanymi wyrazami, jej zmysłowe, muśnięte rubinową pomadką usta to nabrzmiewające z wolna, to subtelnie drgające kącikami.

Tylko w takich momentach mógł ją taką widzieć. Tak bardzo ją kochał.

No comments: