6 Jun 2009

WYBORCZO



Gdy osiedliłam się w Niemczech , moja Ojczyzna , Polska, była dopiero w przedsionku przygotowawczym do wejścia do Unii Europejskiej. Martwiły mnie problemy gospodarcze i ogromne bezrobocie w Polsce. Sama, mimo ciekawego zawodu i bardzo dużego doświadczenia, miałam spore problemy ze znalezieniem pracy w Polsce.Firmy powstawaly i upadały, moje dzieci dorastały a mnie przerażał brak zawodowych perspektyw, brak planow, niknące marzenia. Cieszyłam się, że Polska zostala jednak do Unii przyjęta . Widziałam w tym fakcie ogromną szansę dla mojej Ojczyzny. Zaufałam mądrości polskich, teraz już prawdziwie demokratycznych polityków.Na miesiąc przed pierwszymi dla Polaków wyborami do europarlamentu dostałam na mój niemiecki adres, imienny list, podpisany przez Niemiecki Komitet Wyborczy z gratulacjami dla mnie, jako dla obywatela nowego unijnego państwa, z życzeniami sukcesów, z zaproszeniem do udziału w wyborach . Do listu dołączone zostały potrzebne mi informacje prawne, opisane były przystępnie sposoby głosowania. Podano mi wszelkie numery telefonow , pod którymi mogę zaczerpnąć informacji, adresy internetowe adekwatne do tematu. Jedną z przyjętych w Niemczech i bardzo rozpowszechnionych form oddawania głosów jest metoda listowa. Trzeba w odpowiednim, podanym w takowym liście czasie, przesłac zwrotnie i bezpłatnie, dołączoną karteczkę z prośbą ( bez uzasadniania )o uczestnictwo pisemne.Niemal natychmiast otrzymuje się odpowiedź z formularzem do głosowania i różową kopertą zwrotną. Te różowe przesyłki są przez niemiecką pocztę traktowane priorytetowo. Poinformowano mnie również, że gdybym chciała głosować na ktoregoś z kandydatów z Polski, to muszę zarejestrować sie w polskiej ambasadzie lub w wyznaczonym konsulacie.Cóż z tego, skoro mój najbliższy konsulat znajduje sie w Köln i dotarcie tam jest dla mnie wielogodzinną wyprawą. Sądziłam naiwnie, że i od mojej Ojczyzny dostanę jakieś broszurowe informacje. Nic z tego!! Jedynie niemiecki rząd wobec mnie, polskiego obywatela to uczynił!.Mój mąż, podobnie jak wszyscy Niemcy uprawnieni do głosowania, otrzymuje takie zaproszenia do wyborów wszelkiego innego typu.Uważam, ze jest to bardzo odpowiednie, osobiste podejście do wyborcy. Mobilizujące do działania, umożliwiające spełnianie patriotycznych obowiązków wtedy, gdy inne względy , np zawodowe, urlopowe lub zdrowotne, temu przeszkadzają. Tegoroczna, niemiecka kampania przedwyborcza, to obok prezentowania własnej pozycji i postulatów w spotach zarejestrowanych partii, przedstawianie szeregu audycji informujących o innych państwach unijnych, audycji całkowicie pozbawionych nawet najdrobniejszych negatywnych komentarzy. To omawianie w krótkich, treściwych programach tego, co dostaje od Unii zwykły jej mieszkaniec. To programy przypominajace historię powstania Unii.To prezentacja głosów sceptycznych wobec niektórych unijnych rozwiązań.Programy o obywatelach innych unijnych państw mieszkających na terenie Niemiec i o ich codziennych problemach. To program poświęcony Polakowi, osiadłemu w Mecklenburg-Vorpommern, kandydującemu do parlamentu z listy niemieckiej. Dzięki temu wszystkiemu, poczułam moją unijną przynależność.A czego mogłam nauczyć się ze strony Polski? Hmm...cóż, kolejne rządy nie wyrażają najmniejszego zainteresowania nie tylko problemami innych europejskich narodów ale zapominają o Polonii, a ten typ braku pamięci uważam za objaw co najmniej braku szacunku. Również do siebie samego!

No comments: