21 Jan 2009

Opowiadanie pt.MYSZEŃKA - Niby Bajka

Piotr, jak w każdy dzień powszedni, podążał zamaszystym krokiem przez puste jak zwykle ulice. Nie miał zbyt daleko do domu ale lubiał przyglądać się ludzkim twarzom, błękitniejącym raz słabiej raz mocniej od świateł komputerowych monitorów zza okien mieszkań. Na ulicach od dawna nie można było spotkać zbyt wielu mieszkańcow tego ogromnego miasta ale ludzie przestali zasłaniać swoje okna.Przecież wiekszość z nich nie posiadała dużych ilości mebli, bibelotów a nawet kwiatów w donicach.Nie warto było nawet zastanawiać się, jak kto sobie żyje.Bowiem wszystkich ludzi, dużych i małych, mniej czy bardziej znaczących dorosłych i dzieci interesował tylko jeden pozornie wspólny świat wirtualny.

Globalny przemysł zajmował się tylko produkcją komputerów i innych elektronicznie sterowanych urządzeń komuniakcyjnych. Pozostałe, mało użyteczne drobiazgi wyrabiał słabnący przemysł lokalny. Budownictwo mieszkaniowe niemal ustało bo i dzieci rodziło się coraz mniej.Ostatnimi laty trzeba bylo jedynie zatroszczyć się o wiekszą ilość azylów dla zwierząt domowych, których ludzie masowo się wyzbywali. O ileż ciekawszy i milszy był kontakt z internetowym wyobrażeniem zwierzęcia niż z jego rzeczywistą, często kłopotliwą, alergiczną nawet dla zmysłów obecnością.Zniknęły kwiaciarnie i szklarnie, bo nikt nie chciał przecież tracić czasu na pielęgnację roślin i tak chronicznie chorych od domowego, przesyconego szkodliwymi jonami powietrza.

Ludzie nie czuli się w żaden sposób wyizolowani bo kontaktowali sie ze sobą drogą elektroniczną. Czasem nie znali nawzajem swoich twarzy, swoich głosów ale to nie stanowiło przeszkody.A jakież było wygodne!

Piotr, podobnie jak inni, interesował się tylko nowinkami elektrotechnicznymi i uważał, że jest to normalne w dzisiejszym świecie. Z dziećmi wlaściwie też nikt już problemów nie miał bo i rodziło się ich coraz mniej, a te, które przychodziły na świat wychowywały się jakoś tak same, przed komputerami, przy pomocy internetowych bajań i elektronicznych obrazów. Ludzkość nareszcie wypracowała sobie swój własny, bezproblemowy, święty spokój. Wielu nawet nie musialo wychodzić z domów, bo ich miejsce pracy znajdowało sie we wnętrzu wlasnych, ukochanych komputerów.

Piotr jak zawsze, wchodząc do domu pozdrowił głośno żonę.

- Na obiad masz dzisiaj Gorący Kubek o nowym, serowym smaku - prawie jak founde - odkrzyknęła nie odrywając oczu od monitora, dumna ze swego odkrycia kobieta.

Gdy Piotr wychodził z toalety poczuł dziwny, nieprzyjemny odór.Przez chwilę nie mógł przypomnieć sobie, skąd go znał?..........

- Tu śmierdzi myszami! - zawołał z oburzeniem.

Zaskoczona niespodziewanym krzykiem żona Piotra wyłączyła swój laptop:

- Skądże tutaj nagle myszy?! Przecież wszystko już od dawna jest wysterylizowane i zabezpieczone przed pojawianiem sie jakichkolwiek zwierząt!!

Zapach jednak był.

Piotr postanowił natychmiast podzielić się swoim " znaleziskiem" na odpowiednim forum internetowym i zapominając o galopującym głodzie włączył swoje cacko. I nic. Cisza! Maszyna ani drgnęła.

- Co jest? - pytał sam siebie i zainteresował się sprzętem żony.

- A niech to szlag ! Ten też nie działa, mimo że żona przed chwilą coś w necie sobie czytala?!!

Zaskoczony sprawdził nerwowo modem i wszystkie złącza, zasilanie sieci całego domu. Teoretycznie wszystko było w porządku. Chwycił za słuchawkę telefonu stacjonarnego - brak sygnału.

- Handy!! - gdzie jest handy.

Gdy tak przeszukiwał wszystkie kieszenie i zakamarki, jak nagły zgrzyt hamulców podziałał na niego histeryczny pisk żony,

- Piiiiiotr!!!

- Zobacz, co znalazłam - już spokojniej dopowiedziała, gdy przybiegł. Na jej wyciągnietej dłoni leżał telefon komorkowy. Miał pogryziony wyświetlacz i wszystkie przyciski.

Nie działał też telewizor, nie funkcjonowalo radio.

Zdezorientowany, wściekły usiadł przed swoim komputerem próbujac jeszcze raz go uruchomić. Ale urzadzenie, uśmiercone jakimś niewyobrażalnym sposobem ani drgnęło.

Osłabły z bezsilności skrył twarz w swoich dłoniach próbując skupic myśli.

Jakiś szmer obudził go z odrętwienia.............

Na biurku, na owalnej nodze monitora przycupnęła małeńka, brunatna myszka. Przednimi łapkami przytrzymywała kawałek kolorowego kabelka i raz po raz go pogryzała.Przglądała się Piotrowi swoimi wyłupiastymi oczkami przekrecając co rusz ryjek, jakby sie ironicznie usmiechała.

- Czego chcesz ode mnie przebrzydły zwierzaku!!! - wrzasnął Piotr i podbiegł do okna gwałtownie odsuwając krzesło.

Ujrzał, jak z okolicznych domow wybiegają ludzie tu i owdzie tworzący grupki. Ulica od niepamiętnych czasów coraz bardziej sie zaludniała. Po gestach poznawał, że wszyscy rozmawiali najwyraźniej czymś przerażeni .

- Co się dzieje u licha? - mruknął do siebie pod nosem i wybiegł z domu.

Okazało się, że nie tylko on nie miał dostępu do wszystkich mediów ale tylko on czuł w swoim domu zapach myszy. Bezradny tłum zdawał się pytać jednym głosem - Co teraz będzie? Jedynym komunikatorem stała się na powrót żywa, ludzka mowa.

Nie wiadomo kiedy i skąd wyłonił się nagle policyjny, nawołujący z głośników radiowóz:

- PROSIMY O ZACHOWANIE SPOKOJU.OBECNIE JEDYNĄ FORMĄ KOMUNIKACJI SĄ POLICYJNE GŁOŚNIKI.W MIEŚCIE SĄ USZKODZONE WSZELKIE KABLE I ŁĄCZA.POLICJA UWAŻA,ŻE KTOŚ KIERUJE TYM SABOTAŻEM, BO ILEKROĆ AWARIE SĄ USUWANE TO NATYCHMIAST POWSTAJĄ NOWE W INNYCH MIEJSCACH.PROSIMY O ZACHOWANIE SPOKOJU I POMOC W UJĘCIU SPRAWCÓW.OBECNIE JEDYNĄ FORMĄ KOMUNIKACJI SĄ POLICYJNE GŁOŚNIKI..........

Tłum zastygł z przerażenia.Nikt nie odważył się nawet wypowiedzieć słowa.Tylko..............

- Kto ośmielił się pogwizdywać tak wesolo? - pomyślał Piotr podnosząc wzrok ku górze, skąd dochodziła owa melodyjka.

- Coś mi przemknęło między nogami - wyszeptał z przerażeniem sąsiad.

- A mnie coś otarło się o kolana - rzekł następny.

- I ja poczułem zwierzęcą sierść pod dłonią - wołano tu i ówdzie.

Ludzie, rozglądając się z niepokojem stanęli ciasno na środku ulicy.

Powoli, gdzieś z tyłów domów, zza krzewów, spośród gałęzi drzew zaczęły nieśmiało wyglądać zwierzęce głowy. Najpierw, odważniejsze jak zawsze psy stawały przy ludziach spoglądając łagodnie i wesoło merdając ogonami, koty pomiałkując, przyjaźnie ocierały się o nogi najbliżej stojących albo badawczo dotykały miękkimi łapkami.Chomiki i świnki morskie baraszkowały na trawnikach. Skądś wypełzały oswojone kiedyś w domowych terrariach węże i inne reptilia. Papużki Nimfy siadały na ramionach zaskoczonych, szukając łebkami ciepła ludzkiej skóry.

Piotr sięgając po coś do kieszeni poczuł pod palcami miękki, gorący brzuszek i łagodne bicie maleńkiego, mysiego serduszka.

Nazajutrz miasto ożyło.Parki i skwery zapełniły się na powrót ludźmi oraz spacerującymi obok nich pupilami. Wszyscy pozdrawiali się, wesoło i ochoczo z sobą rozmawiali nie wspominając ani słowem o wczorajszej awarii. Świat wirtualny nie miał przecież aż tak wielkiego znaczenia.

No comments: